To chyba przez tą pogodę jakoś nie mogliśmy się zabrać do roboty. Co prawda przyjechaliśmy do Sopotu o 10, ale na serio do pracy zabraliśmy się po 14 – czyli po drugiej kawie i po kanapkach

Wcześniej po prostu szwędaliśmy się jak muchy w smole. Ale gdy już się zabraliśmy na poważnie do pracy to ciężko nas od niej odpędzić. Stukać młotkami przestaliśmy po 20, a wyszliśmy około wpół do 10.

Efekty całodziennej pracy może nie powalają na kolana, ale przynajmniej

  1. pozbyliśmy się keramzytu tzn. przykryliśmy go płytami
  2. wyrównaliśmy ostatnią – miejmy nadzieję – krzywą belkę
  3. oznaczyliśmy położone wcześniej rury od ogrzewania kolorowymi taśmami – aby w przyszłości nie zastanawiać się czy ta rura która tu leży to idzie do sypialni czy do kuchni
  4. posprzątaliśmy mieszkanie