Poza tym prace postępują na kilku frontach. Dzięki naprawdę nieocenionej pomocy ze strony Agaty ojca, dziś zrobiliśmy porządny kawał roboty.
Podczas gdy on męczył się z podłogą, my położyliśmy jeszcze jeden z trzech brakujących kabli, wycinaliśmy otwory pod puszki elektryczne, robiliśmy bruzdy pod kable, przygotowywaliśmy nasze ulubione poprzeczki itd.
Musieliśmy zlikwidować kibel – nie mamy więc teraz toalety. Nie przeszkadza to nam, a Romek na razie nie mieszka i zaraz się wyprowadzi.
Opracowaliśmy też nowa metodę na mocowanie poprzeczek — nie wykorzystującą już stalowych kątowników, a wykonywane z fragmentów grubych płyt wiórowych (uzyskanych z rozbiórki palet transportowych) U—kształtne mocowania. Na pewno jest to metoda tańsza i pozwalająca na większą dokładność, ale bardziej pracochłonna. Jako że nie zostało nam już dużo tychże poprzeczek do zrobienia, będziemy korzystać z … metody mieszanej :-).

Rurki wystają w pęczku z podłogiGdy Agaty ojciec pojechał już do domu, a była to godzina 19, my stwierdziliśmy, że położymy jeszcze jedną płytę – przygotowaną już przed tygodniem, skomplikowaną w kształcie i kładzeniu. Jej cechą szczególną jest otwór, przez który przy kładzeniu, musieliśmy przełożyć, wszystkie biegnące między piecem, a grzejnikami rurki.
I o dziwo wszystko nam się udało! Płyta pasuje, leży prosto. Rurki udało się ułożyć i nie zniszczyć. Naprawdę dobra robota!