To był naprawdę wyczerpujący dzień
Wszystko zaczęło się już z samego rana. Pojechaliśmy najpierw do Lidla po zakupy dla Romka, a potem zaczęliśmy robić zakupy materiałów potrzebnych nam do budowy ściany. Najpierw pojechaliśmy do Osowej do TARTAKu — piszę to od wielkiej litery bo to nazwa własna — po krawędziaki. Chcieliśmy kupić 10×10 cm., ale mieli tylko 9,5 x 9,5 cm. W 'Tartaku’ chcieliśmy też kupić łączniki kątowe – KP1, ale już nie mieli i wysłali nas do MarcoPolu. Przymocowaliśmy więc jakoś 3 belki (0,07 m³) na dachu i pojechaliśmy do Chwaszczyna. W MarcoPolu kupiliśmy łączniki kątowe i śruby typu „SPAX” do wkręcania w drewno – cena prawie o połowę niższa niż w Castoramie (11,04 w porównaniu z 19,50 !!! za kG.) Gwożdzi nie kupiliśmy – były droższe. Następnie pojechaliśmy po płyty OSB – tak jak nam powiedzieli najtańsze są w Castoramie ;-). Kupiliśmy 12mm na to przyjdzie płyta G-K więc wystarczy cieńsza płyta OSB. Zapakowaliśmy to wszystko na dach samochodu i ruszyliśmy do Sopotu – z jednej strony musieliśmy się spieszyć bo w każdej chwili mogło zacząć padać, a przez cały czas troszkę kapało z nieba, z drugiej strony musiałem bardzo wolno jechać, bo na dachu samochodu miałem 3 płyty OSB i 3 krawędziaki . Gdy tylko zdążyliśmy dojechać na Helską, rozpakować samochód i wnieść rzeczy do klatki – naprawdę lunęło.
Rozbiórka miała trwać góra 20 minut
jak twierdził Romek. A my same kable od ściany odłączaliśmy 30 minut. Potem poszło już nieco łatwiej, zerwaliśmy płytę pilśniową która udawała mur od zewnątrz, rozebraliśmy drewniany szkielet, zerwaliśmy płyty pilśniowe i resztki desek z podłogi. Potem trzeba było wynieść ziemię, gruz i inne śmieci spod podłogi. Na szczęście okazało się, że:
- deski podłogowe kończą się na najbliższej belce, że są tam łączone – więc nie będziemy musieli cudować z łączeniem i podbijaniem desek
- po części belki naszej ściany będą się opierać bezpośrednio na tej belce.
Podsumowując: całkowita rozbiórka ściany trwała około 2 godzin. A trzeba do tego doliczyć czas w którym Romek wynosił gruz, a myśmy sprzątali, i skuwali tynk ze ściany. Romek musiał ten tynk znowu wynieść, a myśmy znowu trochę dokuwali 🙂 . Przy okazji rozmawialiśmy sobie z ludzmi którzy przychodzili do sąsiadów, i mieli oczywiście wgląd na cały nasz plac budowy. Żartowaliśmy sobie z synami sąsiada i z jego żoną. Rozbiórkę skończyliśmy po prawie 4 godzinach, czyli zajęła nam połowe czasu pierwotnie przeznaczonego na całość operacji.
Zaczynamy budować
Najpierw zamocowaliśmy dwie solidne belki, w miejscach gdzie będą stały słupy.
W tym czasie przyjechał brat Romka – Piotr. Już kiedyś u nas był – nosił z Romkiem gruz – ale wtedy Romek przedstawiał go jako swojego kolegę. Dziś najpierw trochę posiedzieli, pogadali sobie, a potem brat Romka też się zabrał do roboty z nami :-).
Już we czwórkę zaczęliśmy stawiać słup przy prawej ścianie, przykręciliśmy go śrubami i „przykleiliśmy” na piankę. Następnie zabraliśmy się za … górną poziomą belkę, która jednym końcem opiera się o przed chwilą postawiony słup, a drugim końcem wyznaczyła nam położenie słupa przy drugiej ścianie. Postawiliśmy więc i ten drugi słup, przy drugiej ścianie, a następnie jeszcze dwa – pomiędzy nimi opierające się na wcześniej wybudowanych poprzeczkach i podtrzymujące górną poziomą belkę. Wybudowaliśmy w ten sposób naprawdę solidną konstrukcję. Wszystko poskręcane kątownikami, łączone śrubami.
Trudne zadanie – wstawić drzwi prawie po ciemku.
Zabraliśmy się za wstawianie drzwi. Robiliśmy przy tym tyle hałasu, że po kolei zlatywały sie wszystkie pokolenia sąsiadów. Godzina była już dość późna – dobrze po 20, a my nigdy wcześniej nie wstawialiśmy drzwi. Dobrze, że Romka brat był z nami, trochę nas uspokajał. W końcu może nie według zaleceń, ale przymocowaliśmy drzwi. Zamykać się zamykają – tylko na zamek nie można ich zamknąć. Wzięliśmy więc flex’a i podcięliśmy trochę otwór w który wchodzi palec zamka. Te drzwi to i tak tylko prowizorka, mamy zamiar je zmienić po remoncie. Zobaczymy jak to będzie. Mamy tylko nadzieję, że nie będzie z nimi tak jak zawsze bywa z prowizorkami ;-).
I tak nieźle nam poszło, biorąc pod uwagę to, że nie mieliśmy już światła – i mogliśmy tylko używać światła na klatce i to nie nad naszą głową , oraz jednej lampki trzymanej w ręku.
Hałasujemy podczas ciszy nocnej.
Mimo tego, że minęła już 22 my dalej pracowaliśmy jak najęci. Agata rysowała gdzie mam ciąć, a ja wycinałem wyrzynarką płyty OSB. Agata rysowała prosto, ja „myślałem”, że tnę prosto :-). Wyszło bardzo ładnie – na szczęście na wierzch przyjdą płyty g-k.
Skończyliśmy późną nocą.
Była juz prawie 23 gdy skończyliśmy wycinać płyty i przykręcać śruby. Szybkie sprzątanie, jeszcze chwila dyskusji z sąsiadami i jedziemy do domu. Jutro przyjedziemy posprzątać.