Po wizycie kominiarzy poszliśmy na otwarcie ofert w przetargu na remont elewacji. NIe było problemów z wyborem wykonawcy – wpłynęła tylko jedna oferta. No cóż przetarg jest ważny, oferta wygląda dobrze – niech robią. Pani Wiesia z administracji podała nam adres gdzie już ta firma robiła w Sopocie. Obejrzeliśmy – rewelacja to to nie jest, ale z daleka wygląda OK. Niech robią. Podobno już im przekazali, że to wymagająca wspólnota więc wiedzą w co się pakują.
I jeszcze jedna dobra wiadomość – podobno odezwał się pan
Zadura którego firma, robiła u nas remont dachu – może w końcu się doczekamy poprawek. Co prawda nie dzwonił, a wysyłał SMS’y, ale zawsze to jakiś postęp. Do tej pory nie odbierał listów poleconych, które do niego słała administracja.
Dobra rada od Agaty
Gdy umawiasz się z fachowcem na konkretną godzinę, zadzwoń do niego przynajmniej godzinę wcześniej. On na pewno zapomniał, albo przełożył spotkanie na inny termin bez powiadomienia Ciebie. Gdy do niego zadzwonisz to się zmobilizuje i może przyjedzie w terminie
Umówiliśmy się na dziś z kominiarzem. Miał być między 9 a 10.
Przyjechaliśmy tuż po 9 i w/g wskazówek Agaty zadzwoniłem do niego i spytałem się kiedy będzie.
– Będę między 10 – 10:30 – mówi
– Przecież umawialiśmy się między 9 i 10, później nie możemy.
– A gdzie pan jest ?
– W mieszkaniu i czekam na Pana !
– To niech pan czeka, zaraz będę.
O dziwo zaraz przyjechał.
Panowie (bo było ich dwóch) przyjechali żółtym samochodem. Ładnie wyglądał ten ubrany w strój kominiarski na żółtym tle. Wdrapali się na górę i po krótkie dyskusji „a czego byście chcieli” stwierdzili.
– To postawcie sobie te kominy jek chcecie, a potem przyjdźcie do nas my wam postawimy pieczątkę.
Dali nam numery telefonów do fachowców od gazu i sobie poszli. No dobrze – to robimy tak jak nam wygodniej 🙂
Niestety, Agata przegladając tego bloga zauważyła, słusznie zresztą, że nie mamy dużego pokoju. Nasze wszystkie pokoje są małe 🙂
ale za to mamy salon
Kilka jej następnych uwag to:
- za dużo błędów
- Piszę to tak jakbyśmy tam nic nie robili – a my przecież zasuwamy jak mróweczki
- nic nie uzupełniam historii
- za mało zdjęć
A przecież Ona też może publikować posty …
Co to był za dzień !!! Ukrop lał się z nieba niemożebnie, a my nad sobą mamy tylko deski pokryte papą. W taką pogodę jak dziś temperatura w mieszkaniu przekraczała chyba 40 stopni. Nam to nie przeszkadzało, W upał po prostu trzeba pracować wolniej. Jakoś tam daliśmy radę.
Najpierw trzeba było do Sopotu dojechać. W samochodzie na desce rozdzielczej można byłoby usmażyć jajecznicę. Już po drodze zastanawiałem się co będzie się działo na miejscu. A na miejscu … nie było tak źle. Musiałem co prawda zacząć robotę od wyciągnięcia butelki z wodą (a po chwili oczywiście kawy), ale powolutku powolutku jakoś się robota rozkręcała.
Najpierw zabraliśmy się z prostowanie podłogi. Trzeba było wyciągnąć strug i delikatnie, żeby nie uszkodzić ostrza strugać po parę milimetrów z miejsc wyznaczonych przez Agatę. Oczywiście nie obyło się bez najechania na jakieś gwożdzie czy złośliwie przez „kogoś” wbite zszywki. Gdy skończyliśmy zrobiło się już chłodniej. Tak jakby za chwilę miał lunąć deszcz. Przez otwarte na oścież okna wpadały podmuchy świeżego powietrza i pracowało się od razu przyjemniej.
Po wyrównaniu belek zabraliśmy się za zwykłą ostatnio pracę – dociąć poprzeczki między belki, przykrącić do nich kątowniki, dopasować do płyty, przybić do belek, następnie ściągnąć płytę, dociąć wełnę mineralną, położyć wełnę, na płycie narysować jak idą pod nią rury, belki itd., położyć płytęi przykręcić ją paroma śrubami – tak by się nie ruszała. Oczywiście łatwo to tak napisać, ale w życiu juz tak prosto nie jest. Zmęczeni po całym dniu zorientowaliśmy się, że na właśnie przykręconej płycie nie narysowaliśmy jak pod nią idą rury. Ja co prawda mniej więcej pamiętqałem, ale Agata nie była pewna. I dla jej spokojnego snu trzeba było odkręcać sprawdzać czy nie przewierciliśmy niczego i jeszcze raz przykręcać. Samo życie 🙂
Agatka była już tak zmęczona, że nie zauważyła gdzie się kończy płyta i usiadła… za nią, walnęła się w belkę, obtarła rękę i usiadła prosto w watę mineralną. Ciężka noc przed nami.
Już z myślą o wizycie w środku przyszłego tygodnia przygotowaliśmy na pile parę desek do robienia podpórek. Agata wydała Romkowi dyspozycje i cali połamani, drapiąc się pojechaliśmy do Gdyni
Właśnie wróciłem z Sopotu, ze spotkania z prawdopodobnym przyszłym kierownikiem budowy – Markiem.
Obejrzał mieszkanie, wyraził swoją opinię, podpowiedział parę rzeczy. My podeślemu mu dokładne rysunki , a on w najbliższym czasie podeśle kosztorys. Agata, która wie jak jego ekipa pracuje bardzo by chciała, żeby to oni robili. No cóż – mam nadzieję, że się dogadamy.