Piątek
Odebraliśmy z Kady osprzęt elektryczny i przy okazji kupiliśmy świetlówkę nad rampę w przedpokoju oraz lampki diodowe do kuchni.
Sobota była gorąca – w sensie dosłownym.
Po drodze do Sopotu pojechaliśmy do naszego magazynu
zabrać ceramikę tzn. kibelek. Gdy wkładałem go do samochodu szarpnąłem go z krzyża
– i poczułem jego wagę (23,1 kg) w plecach.
Mieliśmy zamiar wynieść śmieci – połamane płyty G-K, resztki cegieł itd. do worka na gruz, a tu taka niespodzianka. Czułem rwanie w plecach całą drogę, ledwo jechałem samochodem.
Gdy jednak przyjechaliśmy na miejsce zacisnąłem zęby, wyprostowałem się i zacząłem nosić. Na wyprostowanych plecach, z prostymi rękami latałem góra – dół i nosiłem, nosiłem, nosiłem. Ból pleców gdzieś się zagubił.
Po 3 godzinach worek był pełny. Większe płyty ładnie ułożone w pionie przy brzegach nie pozwalają workowi się położyć i umożliwiają jego maksymalne zapakowanie. Do pełna, a nawet z górką.
W mieszkaniu trochę się przejaśniło. Worek na gruz jest jedno-tonowy. Czyli około 1 m³, a więc z mieszkania i częściowo z piwnicy trochę śmieci ubyło.
À propos piwnicy. Przez nasze pomieszczenie biegnie rura doprowadzająca wodę do innych mieszkań. Przy takiej temperaturze powietrza jaka jest latem, na rurze skrapla się woda i w piwnicy jest naprawdę wilgotno. Wynieśliśmy więc na górę nasze kwietniki – zdążyły już trochę zardzewieć. Przed ich zamontowaniem będziemy musieli je oczyścić i pomalować.
Potem szybka wycieczka do Castoramy po szpachlę gipsową – ACRYL-PUTZ FINISZ i parę dodatków n.p. wiertła, nożyki do wyrzynarki i nóż – wreszcie mam porządny nożyk do ściągania izolacji. 😀
Gdy ja byłem na zakupach Agata wyznaczała miejsca, w których będziemy mocować reflektorki.
Po powrocie zabrałem się za elektrykę. Najpierw wyciąłem otwory pod oświetlenie w przedpokoju. Przy okazji wyjaśniło się, dlaczego trzeba otwory wycinać przed malowaniem. Wyrzynarka zostawi ślady swojej stopy na farbie i trzeba by malować jeszcze raz cały sufit.
Zamontowałem świetlówkę, przymierzyłem reflektorki.
Efekt jest doskonały. Jedyny problem to kolor świetlówki – w komplecie z oprawą była zwykła – białe światło. W przedpokoju robi się niebiesko-sino-fioletowo. Musimy zmienić na światło dzienne.
Potem pierwszy włącznik – poszło szybko i sprawnie, a co najważniejsze – działa.
Następnie, póki jeszcze było jasno, potrójny zespół gniazd i włączników w kuchni.
Z włącznikiem poszło bez problemu, ze środkowym gniazdem też, natomiast najniższe gniazdo ciężko wcisnąć – 6 kabli o przekroju 2,5 mm² i każdy stawia opór przy układaniu gniazda w puszce.
I na koniec oświetlenie nad okapem – dekoracyjne 2 LEDy. Wyglądały super gdy paliły się tylko one, natomiast w połączeniu ze światłem z halogenów oczywiście są niebieskie.
Na lampce po prawej przyklejona żółta taśma, a z lewej kolor oryginalny, ale zwisa z niej kawałek folii.
Za tydzień jadę się integrować, więc prawdopodobnie do Sopotu dotrzemy w niedzielę.