Przyjechaliśmy dzisiaj do Sopotu dość wcześnie — tuż po pracy.
Niestety Romek się nie popisał — nie wyniósł ani jednego wiadra gruzu. Podobno pracuje po 15 godzin dziennie i nie miał siły. Powiedzieliśmy mu żeby poznosił jak trochę odpocznie i zaczęliśmy pracę.
Na początek zabraliśmy się do skuwania resztek tynku ze ścian w przyszłej łazience. Sąsiedzi chcą robić remont więc nie chcemy, żeby potem spadały im kafelki kiedy będziemy kuć. Parę minut potem przyleciał sąsiad, że powiększają mu się pęknięcia w ścianie. Te pęknięcia to dzieło Romka sprzed paru miesięcy – zbyt mocno się przyłożył do młota pneumatycznego i o mały włos by wjechał z nim do sąsiada. Ta ścianka między nami to po prostu cegły, nie związane z konstrukcją z drewna ani z niczym innym. Szpary pomiędzy stojącymi cegłami, a słupami i deskami są wypełnione papierem pakowym. Każde mocniejsze zaparcie się o te cegły lub o deski powoduje, że rusza się cała ściana. Oczywiście rusza ona też się u sąsiadów i pęka im tynk.
Już poprzednio umówiliśmy się, że zapłacimy im za remont tej ściany. Więc i tym razem to potwierdziliśmy sąsiadowi. Ale gdy przyszła jego żona znowu słyszymy – a słychać zza tej ściany każde słowo – „Bezczelnie kują”. Na takie słowa nie mogliśmy nie zareagować — więc poszedłem do nich i zacząłem im tłumaczyć, że i tak kujemy ręcznie, że to co popękało i tak będzie musiało zostać skute itd.
Kuliśmy dalej do 20:10, a potem już tylko cicha robota, tak by sąsiedzi mogli sobie telewizję pooglądać.
- Znowu spotkało nas parę niespodzianek:
- Po pierwsze ściana zaraz przy wejściu — ta przy której będzie stała szafa — to u góry suprema, a na dole do wysokości ok 160cm to beton. Trzeba będzie kombinować żeby to wyrównać – chyba przykleimy drugą warstwę z płyt gipsowo–kartonowych.
- Po drugie usuwaliśmy cegły, tak by wyrównać narożnik do którego później będzie przykręcony stelaż. Usuwaliśmy je ręką – zaprawa między cegłami jest praktycznie całkowicie zwietrzała. Miłe jest to, że nie trzeba kuć, niemiłe natomiast to, że będziemy musieli ją uzupełnić.
Wydaliśmy dyspozycje dotyczące znoszenia gruzu Romkowi i zebraliśmy zamówienie na zakupy. Do Gdyni wróciliśmy około 21. Do pracy wrócimy w sobotę.