To chyba przez tą pogodę jakoś nie mogliśmy się zabrać do roboty. Co prawda przyjechaliśmy do Sopotu o 10, ale na serio do pracy zabraliśmy się po 14 – czyli po drugiej kawie i po kanapkach
Wcześniej po prostu szwędaliśmy się jak muchy w smole. Ale gdy już się zabraliśmy na poważnie do pracy to ciężko nas od niej odpędzić. Stukać młotkami przestaliśmy po 20, a wyszliśmy około wpół do 10.
Efekty całodziennej pracy może nie powalają na kolana, ale przynajmniej
- pozbyliśmy się keramzytu tzn. przykryliśmy go płytami
- wyrównaliśmy ostatnią – miejmy nadzieję – krzywą belkę
- oznaczyliśmy położone wcześniej rury od ogrzewania kolorowymi taśmami – aby w przyszłości nie zastanawiać się czy ta rura która tu leży to idzie do sypialni czy do kuchni
- posprzątaliśmy mieszkanie