Pojechaliśmy do mieszkania po pracy – trochę porobić.
W planach mieliśmy przykręcenie przygotowanych wcześniej płyt OSB do podłogi, ale oczywiście nie skończyło się tylko na tym. Położyliśmy od razu następne rury do ogrzewania – tym razem do kaloryfera w kuchni po oknem. Przy okazji okazało się, że chyba trochę przesadziliśmy z zapasem na końcach rur – tego co mamy nie wystarczy na położenie rur do sypialni – będziemy musieli dokupić, ale to nie szkodzi – wykorzystamy te zapasy które mamy do instalacji wody bieżącej. Przygotowaliśmy, też przepusty do położenia rur do sypialni. Tak, że następnego dnia roboczego będziemy już mieli łatwiej. Skończyły nam się też taśmy izolacyjne, którymi oznaczamy rury i otuliny. Znowu czas na zakupy.
Agata zaczęła też kłaśc wełnę mineralną pod płyty. Mnie swędziało na sam widok, a ona mówiła, że czuje jak ją kłuje przez gumowe rękawice. Noże którymi tnie tępią się prawie od razu – tak że chyba kupimy ostrzałkę i będziemy ostrzyć nożyki jednorazowe.
Pracowało nam się super. Padał letni deszcz. Przez otwarte okna wpadało rześkie powietrze. Atmosfera typowego, sielskiego, czerwcowego wieczora. Siedzielibyśmy dłużej, ale robiło się już późno i sąsiedzi nie byliby zbyt szczęśliwi gdybyśmy im pukali młotkami do samej 22.
Jutro rano przyjadą mierzyć okna. Będziemy od rana.