Lepiej póżno niż wcale.
Nie mogliśmy byc od rana, zatrzymały nas przykre obowiązki rodzinne. Ale niezrażeni dotarliśmy w końcu na miejsce remontu. Obejrzeliśmy sobie postępy na elewacji:
- Mamy rynienkę nad lukarną (oknem w kuchni)
- Pomalowali już cycate baby z lwimi łapami – tak że nic już z nimi nie będziemy robić
- Sąsiad z doły wywalczył obróbkę kominków wychodzących do wnętrza
studni
, i wyprowadzenie ich ponad dach.
A nastepnie zabraliśmy się za wykończenie podłogi w kuchni i garderobie – zostały nam do położenia niecałe dwie płyty. Nie mogliśmy jednak tego zrobić przed wymianą słupów i położeniem instalacji.
Zaczęliśmy więc od położenia rurek do grzejnika w łazience. Przecisnęliśmy je między wszystkimi deskami, belkami, kablami itd. i opatuliliśmy je w neoprenowe koszulki.
Długa podróż po cięcie desek
Dwa dni temu zadzwoniła Zuzka i zadała dziwne pytanie.
– Czy macie coś do cięcia ?
Przyjechali razem – Zuza z Bartem. Przywieźli 4 deseczki do przycięcia. Bart sam sobie przyciął na wyrzynarce bo ja oczywiście zrobiłem fale dunaju
. Całe szczęście, że i tak cięliśmy z zapasem, a potem wyrównywaliśmy strugiem elektrycznym. W każdym razie półeczki powinny pasować.
Przy okazji obejrzeli postępy na budowie. Nawet zauważyli zmiany, więc nie jest najgorzej.
PS. Możecie zostawić komentarz 🙂