Pojechaliśmy do naszego mieszkania rano, ale już po drodze dopadła nas telefonicznie sąsiadka. Zadała nam dość skomplikowane pytanie
– Jaki numer koloru miał mieć ten dekoracyjny tynk mozaikowy na cokole ?
Bo takie pytanie zdali jej z kolei robotnicy.
A skad my mamy to pamiętać !!! – to przecież oni mają projekt, dokumentację i dodatkowe ustalenia. Całe szczęście, że już byliśmy w drodze i dosłownie parę minut później mogliśmy już się zabrać za dobór kolorów.
Od razu sprawdziliśmy też jak wygląda następny (ostatni już) parapet zamotowany przez blacharza. No wreszczie zrobiony jak należy, i jeszcze ten napis mazakiem – „Nie deptać” 🙂
załatwiamy domofon
Nastepnie udaliśmy się do administracji załatwić w końcu ten domofon. Okazałao się że mimo naszych obaw sąsiad się zmobilizował już był w administracji i przekazał, że wybraliśmy ofertę firmy Porter na instalację Proel. My wzięliśmy do podpisania uchwałę i wieczorem będziemy zbierać podpisy.
Musieliśmy sprawdzić co się dzieje w naszym mieszkaniu ?
Robią nasze parapety – blacharz właśnie montował nam parapet pod oknem w lukarnie. Dogadaliśmy się co do rynienki nad oknem – pod daszkiem lukarny i zabezpieczenia przed przeciekami z jej górnej części.
A co dalej z remontem elewacji?
Musieliśmy odpowiedzieć na następujące pytania: Co się dzieje z domofonem? Chcemy nowy ? Jeśli chcemy to jaki ? Czy sąsiedzi się zgadzają ? Zapytał nas jeden z robotników co będziemy robili z … plakietką z numerem domu – bo oni zdjęli stary, zardzewiały. Będziemy musieli zamontować inny. To prawdopodobnie będzie można zrobić po tynkowaniu.
Trzeba też zawalczyć z rzeźbami na wykończeniu attyki. Od frontu jest główna ozdoba, a nie ma bocznych. Odwrotna sytuacja jest nad attyką u sąsiadów – gdzie są boczne a nie ma głównej. My nie widzimy problemu jak to rozwiązać, ale robotnikom trzeba to wszystko wytłumaczyć.
A właściwie usilnie próbowała.
Rano gdy przyjechaliśmy na Helską, na klatce wisiało ogłoszenie.
Kupię mieszkanie, może być do remontu tel. 0 60x ...
Agata się zapytała:
– i co – sprzedajemy?
– no jasne za 2 × cena kupna – od razu – strzeliłem.
Więc Agata wzięła do ręki telefon, wykręciła numer i … dodzwoniła się na pocztę głosową. Stwierdziła, że z automatem nie bedzie gadać, ale po paru minutach zadzwonił nasz telefon. Agata sobie porozmawiała, opisała stan, podała cenę i … facet powiedział, że będzie przed 16.
O 1530 facet zadzwonił i stwierdził, że on osobiście nie może przyjść, ale przyjdzie jego żona.
Punktualnie przyszła bardzo elegancka pani, obejrzała – najpierw trochę zadziwiona, ale potem z coraz większym zainteresownaiem.
Siedziałem cały przerażony, praktycznie się nie odzywałem, a Agata się nakręcała. Przedstawiła cały plan mieszkania, powiedziała, że sprzedajemy razem z projektem. Cały projekt szczegółowo opisała, zachęcała – jak typowy agent nieruchomości.
Pani stwierdziła, że oni też są walnięci 🙂 i że bardzo lubią takie mieszkania/wyzwania, że dla nich trochę za małe ale się zastanowią i oddzwonią.
Odpuściłem sobie całkiem robotę, nie wierzyłem, jeszcze nie zamieszkaliśmy, nie skończyliśmy dobrze remontu, przeszliśmy przez najgorsze,– przecież została już właściwie tylko wykończeniówka, a teraz pozbywamy się mieszkania.
Całe szczęście, że Agaty rodzice są bardziej logiczni i nie tak spontaniczni jak ona i wytłumaczyli jej, że nie warto. Nie mówiąc już o mojej minie i o tym co ja o tym sądziłem.
Oczywiście, wypić to piwo – czyli oddzwaniać i mówić, że „niestety nie aktualne” musiałem ja. Zawsze ja.