Skończyliśmy wreszcie długotrwałą walkę z podłoga, poprzeczkami, płytami OSB itd. Po prostu skończyliśmy.
Zrobiliśmy wszystkie poprzeczki, przycięliśmy wszystkie płyty, wypchaliśmy wolną przestrzeń wełną i przykręciliśmy przycięte płyty i już … mamy w końcu podłogę. Nie mogę w to uwierzyć, poświęciliśmy temu tyle czasu, a teraz koniec.

Dzisiaj do skończenia została nam powierzchnia o wymiarach 150 × 96 cm — ale za to pod wanną. Tu trzeba było dać bardzo porządne wzmocnienia, a „teren” był naprawę trudny. Duże zagęszczenie poprzeczek, i to niektórych mocowanych jednym końcem pod ścianą, tak że przybicie gwoździa było niezłym wyczynem, bo zakres ruchu młotka to około 7 cm.
Poświęciliśmy na to prawie 5 godzin, ale warto było.

No, nie przesadzajmy oczywiście z tym końcem pracy z podłogą — jeszcze trochę czasu jej poświęcimy. Teraz trzeba będzie jeszcze podokręcać prawie wszystkie płyty, bo niektóre są tylko załapane dwoma czy trzema śrubami.

Dziś, oprócz tego że skończyliśmy podłogę zaczęliśmy też obudowywać od wewnątrz, ścianę wejściową. Dlaczego akurat ją — odpowiedź jest prosta — zaczęło się robić zimno i są straszne przeciągi. Kończąc podłogę zrobiliśmy też próg z pianki — usztywnienia do pakowania komputerów. Potem wzięliśmy się za zabudowę górnej część półki – kufra na rury gazowe. To co się dało wypchaliśmy wełną, poprzykręcaliśmy dość skomplikowaną konstrukcję i na dziś koniec. Wyszliśmy o 22 — 11 godzin fizycznej pracy.

Agata strasznie zmarzła. Będę musiał przytargać na górę piec.