W sobotę, gdy tylko dotarliśmy na miejsce, okazało się, że nie możemy włączyć prądu. Stary, 15-to letni bezpiecznik automatyczny odmówił współpracy. Gdy usiłowałem go wykręcić, rozpadł mi się w ręku.
Musiałem więc szybko zamontować naszą nową szafkę rozdzielczą i zamontować w niej nowy wyłącznik nadprądowy.
Kawał dobrej i nikomu niepotrzebnej roboty
Przy okazji okazało się, że zapomnieliśmy o jednym trójniku w instalacji kanalizacyjnym. W rurze prowadzącej do odpowietrzenia miało być odejście w bok, żebyśmy mogli podłączyć tam odpływ skroplin z komina. Wywierciliśmy w ścianie otwór i po długich męczarniach udało nam się umieścić tam trójnik. Gdy już wszystko zamontowaliśmy okazało się, że … odejście jest powyżej komina i to nie zadziała. Poza tym odległość między piecem, a ścianą jest zbyt mała (20mm) żeby tam mógł zmieścić się syfon. Musieliśmy więc to zdemontować. Odpływ skroplin podłączymy z drugiej strony pieca — do odpływu z pralki.
Po tych krótkich zabawach z prądem i dłuższych z kanalizacją zabraliśmy się za główny cel — przeprowadzenie prób szczelności.
Szczelność instalacji wody użytkowej.
Aby to zrobić musieliśmy (a konkretnie Agaty tata) przygotować wszystkie końcówki, do wszystkich rur. Dodatkowo nie mamy przecież jeszcze pieca, więc teoretycznie nie mieliśmy możliwości sprawdzenia instalacji c.w.u.. Teoretycznie, bo w praktyce połączyliśmy przy umywalkach wężykami instalację wody zimnej i ciepłej i puszczając zimną wodę napełniliśmy też instalację c.w.u..
Próba w końcu wypadła dobrze. Czwarta próba. 🙂 W trzech poprzednich ciekło z rozdzielaczy. Mamy pięć obwodów wody zimnej, a producent takich nie produkuje, więc połączyliśmy 2-obwodowy z 3-obwodowym. Po poprawkach udało się je uszczelnić.
Niestety rozdzielacz powrotny od instalacji grzewczej też mamy skręcany (4 obwody skręcony z dwóch dwuobwodowych), ale dodatkowo jest schowany w ścianie. Podjęliśmy więc decyzję, żeby przyjechać w niedzielę i sprawdzić też instalację grzewczą.
Szczelność instalacji grzewczej.
W niedzielę zabraliśmy się za grzejniki, a raczej rury do nich. W Sobotę wieczorem obejrzeliśmy instrukcję obsługi grzejników. Pojęliśmy decyzję, żeby nie podłączać ich od dołu, a na krzyż
. Dzięki temu będziemy mieli zawory tam gdzie chcieliśmy od początku. (Dlaczego nie mamy grzejników z dojściem od razu od dobrej strony przeczytasz tu). Poza tym Brugman zaleca łączenie na krzyż już przy grzejnikach dłuższych niż 1000mm. — a takie właśnie mamy.
Sprawdzenie wykonaliśmy metodą jak wyżej. Tym razem poszło bez żadnych problemów. Tylko Agaty ojciec wziął szybki prysznic
😀
Następnie musieliśmy tylko spuścić wodę z instalacji — musiałem ją wydmuchać 🙂
Sąsiad z dołu nie dzwonił, więc chyba go nie zalaliśmy.
Byliśmy w Komforcie, w Baza-Podłogi, aby w końcu dotrzeć do sklepu Eurodom. Tam spędziliśmy prawie 1,5 godziny. Co jednak znaczy dobry sprzedawca. Nagadał się strasznie, ale prawie nam sprzedał towar … tańszy niż chcieliśmy. Tzn. pułap cenowy, który mu podaliśmy był wyższy niż to co nam zaproponował.
Oczywiście jeszcze się zastanowimy. Sprawdzimy to, co nam powiedział. Ale oferta jest niezła.
Długo się zastanawialiśmy nad tym czy kłaść deskę albo parkiet czy może jednak podłogę trójwarstwową. Chyba się zdecydujemy na podłogę wielowarstwową (czyli panel drewniany) — to jest tańsze, a wystarczająco dobre. Sztuka kompromisu pomiędzy ceną, efektem i wygodą. Położymy to sami i koszt takiego rozwiązania to (dla nas) koszt materiałów czyli: panele + podkład + listwy.
Parkiet musi położyć firma, najlepiej solidna firma i wtedy to wychodzi tak: cena = (koszt materiału) + (koszt położenia + kleje + lakiery + cyklinowanie) około 150 zł/m²
Jeżeli chcesz mieć na podłodze np. deskę dębową to cena za materiał waha się w granicach 80 – 250 zł w zależności od klasy drwena i wymiarów deski. Czyli koszt podłogi wyniesie od 230 do 400 zł za m²
Oczywiście można sobie kupić panel za 450 zł i wynająć firmę która to położy za 50 zł/m² i wyjdzie jeszcze drożej, ale chodziło mi o pokazanie jaka może być różnica cen.
Ach i jeszcze są panele laminowane. Jak chcecie taki , to kupicie sobie nawet za 19,90/m².
Jak pewnie stali czytelnicy pamiętają, pisałem już o problemach z kalibratorem do rur PEX-AL. Oczywiście problemem była cena. Uważni obserwatorzy zapewne zauważyli na zdjęciach, że część rur ma już zakończenia. Czy szarpnęliśmy się na taki wydatek, czy może udało nam się pożyczyć to urządzenie ?
Otóż nie! Jest jeszcze jedno wyjście: zrobić sobie samemu narzędzie do kalibrowania końcówek. Celem tego narzędzia jest takie wyprostowanie końcówki rury, żeby miała idealnie okrągły przekrój i żeby na długości około 15mm była idealnie prosta. A wszystko po to żeby oringi (uszczelki) znajdujące się na złączce idealnie przylegały do wnętrza rurki.
Zamiast kalibrownika (bo tak to się nazywa w/g producenta) użyliśmy … rośnie napięcie … wiertła 12mm. Oczywiście używanego stroną bez ostrzy. Wystarczy trochę cierpliwości, żeby wyszlifować końcówkę tak, aby nie miała żadnych zadziorów, trochę siły przy używaniu, wykonania paru testów i już … działa.
Zaoszczędziliśmy 149zł — to cena z Castoramy za sztukę. Zwykły kalibrownik do rur PEXAL 16mm. W internecie można kupić uniwersalne kalibrowniki do rur za … 37zł. np. Internetowym Sklepie I N S T A L A C Y J N Y M.
Znalazłem to dopiero teraz, bo dopiero teraz wiem jak się to narzędzie nazywa 🙁
Gdy przyjechaliśmy na plac budowy zobaczyliśmy prawie gotową ściankę między korytarzem, a WC.
Z powodu dość małej odległości pomiędzy ścianami, obrazek obok jest złożony z trzech zdjęć. Chyba nieźle mi wyszło :-).
The Gimp.
Uwaga !!! duży plik 282KiB