Na początku rozebraliśmy ścianę
A właściwie, tylko odkręciliśmy płyty OSB – tak było nam wygodniej pracować. Następnie dokuliśmy resztki tynku ze ścian, wykuliśmy jeszcze kawał instalacji elektrycznej (czyli puszkę przenoszoną przez nas w to miejsce parę tygodni wcześniej) i zabraliśmy się za konstruowanie „kufra”, w którym będą zamknięte rury gazowe i kable sąsiadów.
Budujemy nadbudowę
Najpierw, na wczoraj postawionej ramie zbudowaliśmy nadbudowę – dwa słupki z czego jeden (lewy) przykręcony do ściany, a drugi „wolnostojący” i na tym belka. Następnie do sufitu, przykręciliśmy górną belkę mocując ją do ścian kątownikami. Do tej poprzecznej belki przymocowaliśmy luźne końce obciętych wcześniej desek sufitowych. Dokładnie pod tą belką, a na poziomie górnej belki nadbudowy + 2 cm przymocowaliśmy jeszcze jedną poprzeczną belkę – co okazało się potem błędem koncepcyjnym, który zbytnio nam zresztą nie przeszkodził. Do tej całej, dość skomplikowanej konstrukcji – oczywiście przykręconej do ścian bocznych kątownikami i długimi śrubami – przycięliśmy płyty OSB o odpowiednim kształcie. Wycięcie tych kszałtów było niczym, w porównaniu z ich pomierzeniem i wytrasowaniem. Płyty zostały przymierzone, a następnie pomalowane białą farbą – tak aby potem już się nie męczyć z machaniem pędzlem za rurami. Jeszcze wilgotne od farby płyty, przykręciliśmy na swoje miejsce „na gotowo” .
Agata znowu muruje
Agata znów zabrała się za murowanie. Wymyśliła, że aby wzmocnić, wygłuszyć i docieplić tę ścianę, wymurujemy jej wnętrze z bloczków z betonu komórkowego i zaczęła wprowadzać ten pomysł w życie. Bloczki były cienkie – tylko 6cm – i kleiliśmy je zaprawą murarską „DUBLET” 4Mpa. Sprzedawca w Castoramie powiedział, że najlepiej te bloczki kleić specjalnym klejem do gazobetonu (18 zł za worek), ale że równie dobra będzie zwykła zaprawa – nawet ta za 5,40 PLN. Może i jest dobra, a na pewno dużo tańsza, ale robota idzie bardzo wolno. Zaprawa wogóle nie chce przywierać do gazobetonu i do drewna. Całe szczęście, że już wcześniej, planując te prace murarskie, wymyśliliśmy sposób kotwienia i mocowania poszczególnych warstw bloczków. Między każdą warstwą, w spoinach, wkręcamy w boczne słupy długie wkręty, co parę warstw dodatkowo umiesczamy porzeczkę mocowaną i do bocznych słupów i do bloczków pod nią i nad nią. Ta ściana będzie naprawdę solidna.
W dodatku podział bloczków mamy tak dobrany, że mimo tego, że jesteśmy zmuszeni do ich cięcia, to praktycznie nie będzie żadnych odpadów.
Dziś kończymy przed ciszą nocną
Skończyliśmy murowanie przed ciszą nocną, a właściwie to skończyła nam się zaprawa i nie rozrabialiśmy już nowej. Jutro pojedziemy po jeszcze dwa bloczki i po worek kleju. Może i jest droższy, ale może szybciej nam pójdzie robota.
Mamy nadzieję, że jutro zdążymy:
- domurować do końca ściankę,
- włożyć pomiędzy bloczki, a płytę OSB wełnę mineralną,
- dociąć i dokręcić brakujące jeszcze fragmenty płyty OSB,
- nakręcić na to wszystko płytę G-K,
- zaszpachlować i pomalować te płyty.
Tak, by od środy sąsiedzi nie musieli już patrzeć na niewykończoną ścianę. Plan ambitny, ale do wykonania.
Wielkie zakupy
Dziś od rana na zakupach. Kupiliśmy:
- płyty gipsowo-kartonowe 9,5 mm do obłożenia budowanej wczoraj ściany od strony korytarza, żeby sąsiedzi nie musieli patrzeć przez najbliższe pół roku an nieobrobioną ścianę,
- taśmę z włókna szklanego do łączenia płyt i gotową masę szpachlową,
- do wykończenia białą emulsję akrylową – do pomalowania całości,
- bloczki z betonu komórkowego 6 x 24 x 59 cm do wypełnienia ściany od środka. Mamy nadzieję, że wygłuszy, ociepli i usztywni to tą ściankę.
- Długie wkręty do płyt G-K, aby wkręcić je w belki i w bloczki z gazobetonu i dopdatkowo zw3iązać konstrukcję,
- Zzaprawę murarską do sklejenia tego w całość.
- Aku-płytę do izolacji akustycznej. Chcemy ją umieścić po stronie zewnętrzej i wewnętrznej.
Zawieźliśmy to na Helską, Romek pomógł nam to wnieść.
Posiedzieliśmy jeszcze chwilę i przemyśleliśmy plan budowy górnej części ścianki i wróciliśmy do Gdyni.
To był naprawdę wyczerpujący dzień
Wszystko zaczęło się już z samego rana. Pojechaliśmy najpierw do Lidla po zakupy dla Romka, a potem zaczęliśmy robić zakupy materiałów potrzebnych nam do budowy ściany. Najpierw pojechaliśmy do Osowej do TARTAKu — piszę to od wielkiej litery bo to nazwa własna — po krawędziaki. Chcieliśmy kupić 10×10 cm., ale mieli tylko 9,5 x 9,5 cm. W 'Tartaku’ chcieliśmy też kupić łączniki kątowe – KP1, ale już nie mieli i wysłali nas do MarcoPolu. Przymocowaliśmy więc jakoś 3 belki (0,07 m³) na dachu i pojechaliśmy do Chwaszczyna. W MarcoPolu kupiliśmy łączniki kątowe i śruby typu „SPAX” do wkręcania w drewno – cena prawie o połowę niższa niż w Castoramie (11,04 w porównaniu z 19,50 !!! za kG.) Gwożdzi nie kupiliśmy – były droższe. Następnie pojechaliśmy po płyty OSB – tak jak nam powiedzieli najtańsze są w Castoramie ;-). Kupiliśmy 12mm na to przyjdzie płyta G-K więc wystarczy cieńsza płyta OSB. Zapakowaliśmy to wszystko na dach samochodu i ruszyliśmy do Sopotu – z jednej strony musieliśmy się spieszyć bo w każdej chwili mogło zacząć padać, a przez cały czas troszkę kapało z nieba, z drugiej strony musiałem bardzo wolno jechać, bo na dachu samochodu miałem 3 płyty OSB i 3 krawędziaki . Gdy tylko zdążyliśmy dojechać na Helską, rozpakować samochód i wnieść rzeczy do klatki – naprawdę lunęło.
Rozbiórka miała trwać góra 20 minut
jak twierdził Romek. A my same kable od ściany odłączaliśmy 30 minut. Potem poszło już nieco łatwiej, zerwaliśmy płytę pilśniową która udawała mur od zewnątrz, rozebraliśmy drewniany szkielet, zerwaliśmy płyty pilśniowe i resztki desek z podłogi. Potem trzeba było wynieść ziemię, gruz i inne śmieci spod podłogi. Na szczęście okazało się, że:
- deski podłogowe kończą się na najbliższej belce, że są tam łączone – więc nie będziemy musieli cudować z łączeniem i podbijaniem desek
- po części belki naszej ściany będą się opierać bezpośrednio na tej belce.
Podsumowując: całkowita rozbiórka ściany trwała około 2 godzin. A trzeba do tego doliczyć czas w którym Romek wynosił gruz, a myśmy sprzątali, i skuwali tynk ze ściany. Romek musiał ten tynk znowu wynieść, a myśmy znowu trochę dokuwali 🙂 . Przy okazji rozmawialiśmy sobie z ludzmi którzy przychodzili do sąsiadów, i mieli oczywiście wgląd na cały nasz plac budowy. Żartowaliśmy sobie z synami sąsiada i z jego żoną. Rozbiórkę skończyliśmy po prawie 4 godzinach, czyli zajęła nam połowe czasu pierwotnie przeznaczonego na całość operacji.
Zaczynamy budować
Najpierw zamocowaliśmy dwie solidne belki, w miejscach gdzie będą stały słupy.
W tym czasie przyjechał brat Romka – Piotr. Już kiedyś u nas był – nosił z Romkiem gruz – ale wtedy Romek przedstawiał go jako swojego kolegę. Dziś najpierw trochę posiedzieli, pogadali sobie, a potem brat Romka też się zabrał do roboty z nami :-).
Już we czwórkę zaczęliśmy stawiać słup przy prawej ścianie, przykręciliśmy go śrubami i „przykleiliśmy” na piankę. Następnie zabraliśmy się za … górną poziomą belkę, która jednym końcem opiera się o przed chwilą postawiony słup, a drugim końcem wyznaczyła nam położenie słupa przy drugiej ścianie. Postawiliśmy więc i ten drugi słup, przy drugiej ścianie, a następnie jeszcze dwa – pomiędzy nimi opierające się na wcześniej wybudowanych poprzeczkach i podtrzymujące górną poziomą belkę. Wybudowaliśmy w ten sposób naprawdę solidną konstrukcję. Wszystko poskręcane kątownikami, łączone śrubami.
Trudne zadanie – wstawić drzwi prawie po ciemku.
Zabraliśmy się za wstawianie drzwi. Robiliśmy przy tym tyle hałasu, że po kolei zlatywały sie wszystkie pokolenia sąsiadów. Godzina była już dość późna – dobrze po 20, a my nigdy wcześniej nie wstawialiśmy drzwi. Dobrze, że Romka brat był z nami, trochę nas uspokajał. W końcu może nie według zaleceń, ale przymocowaliśmy drzwi. Zamykać się zamykają – tylko na zamek nie można ich zamknąć. Wzięliśmy więc flex’a i podcięliśmy trochę otwór w który wchodzi palec zamka. Te drzwi to i tak tylko prowizorka, mamy zamiar je zmienić po remoncie. Zobaczymy jak to będzie. Mamy tylko nadzieję, że nie będzie z nimi tak jak zawsze bywa z prowizorkami ;-).
I tak nieźle nam poszło, biorąc pod uwagę to, że nie mieliśmy już światła – i mogliśmy tylko używać światła na klatce i to nie nad naszą głową , oraz jednej lampki trzymanej w ręku.
Hałasujemy podczas ciszy nocnej.
Mimo tego, że minęła już 22 my dalej pracowaliśmy jak najęci. Agata rysowała gdzie mam ciąć, a ja wycinałem wyrzynarką płyty OSB. Agata rysowała prosto, ja „myślałem”, że tnę prosto :-). Wyszło bardzo ładnie – na szczęście na wierzch przyjdą płyty g-k.
Skończyliśmy późną nocą.
Była juz prawie 23 gdy skończyliśmy wycinać płyty i przykręcać śruby. Szybkie sprzątanie, jeszcze chwila dyskusji z sąsiadami i jedziemy do domu. Jutro przyjedziemy posprzątać.
Ja murowałem ściany, tzn. wyrównywałem nierówności, wypełniając szpary i wgłębienia zaprawą cementową — czyli usuwałem luzy między cegłami. Agata zabrała się za równanie podłogi w łazience. Walka trwała do ostatniego milimetra, musi być idealnie. Początek jest niezły – mamy już jakiś punkt odniesienia. Do Gdyni pojechaliśmy gdy zaczęliśmy juz mdleć z głodu.
… w celu jej zburzenia
Dziś mierzyliśmy ścianę wejściową – a raczej jej pozostałości. Już od paru dni ściana ta jest tylko atrapą, ponieważ od strony mieszkania jest już całkowicie rozebrana i tylko od strony zewnętrznej została cienka płyta pilśniowa.
Zrobiliśmy dokładne pomiary i:
- opracowaliśmy koncepcję budowy ściany na nowo.
- zaprojektowaliśmy konstrukcję.
- obliczyliśmy ilość potrzebnych materiałów.
Mamy zamiar ją zburzyć i postawić w ciągu jednego dnia. Zburzyć na pewno nam się uda, a postawić będziemy musieli conajmniej do wysokości belki nad drzwiami wejściowymi.