Uzupełnienie:
Zdjęcie do poprzedniego wpisu – Kablowania ciąg dalszy, podłoga na rampie
historia budowy naszego mieszkania
Gdy rozglądaliśmy się za farbami, w jednym ze sklepów spotkało nas dość śmieszne zdarzenie.
Przed nami w kolejce stanął młody mężczyzna, dobrze ubrany, drogie buty. Kupował farbę, drogą, dobrą farbę. Co do kolorów to się nie wypowiadam, ale tak dla przybliżenia – dwa odcienie żółci, mocny róż i czerwono-bordowy.
Gdy sprzedawca już przygotował mu farby zabrał się za resztę rzeczy potrzebnych do malowania.
Ciekawą rzeczą jednak była technika malowania, o której cały czas mówił sprzedawca.
Farbę należy rozprowadzać wałkiem we wszystkich kierunkach, nie tylko góra-dół. Nie należy się przejmować, że coś wygląda na niedomalowane, jeżeli wałek już po tym przejechał to nie wolno na siłę domalowywać. Farba dopiero po wyschnięciu się pojawi, a gdy pomalujemy dane miejsce parę razy to będzie zbyt dużo farby w tym niby niedomalowanym miejscu. Dopiero ostatnie pociągnięcia, prawie suchym wałkiem na koniec ciągniemy wszystkie w jedną stronę. Albo tylko w dół, albo tylko w górę.
I potem dokładnie to samo – drugi raz, drugą warstwę.
Zbliżamy się wielkimi krokami do momentu w którym możemy zacząć kłaść podłogę. Musimy się więc zdecydować czym ją pomalować (na biało oczywiście).
Spróbuję to opisać, choć może opis nie da wam pełnego zrozumienia dlatego też będą obrazki. 😛
Do tej pory w sypialni jako oświetlenie umieściliśmy dwa kinkiety na przeciwległych ścianach i dodatkowe dwie lampki pod palaczem, mniej więcej w połowie odległości między włącznikiem, a kinkietami. Instalacja był poprowadzona tak, że jednym włącznikiem włączaliśmy lewą stronę, a drugim prawą.
Oczywiście nastąpiły zmiany i stwierdziliśmy, że jeden włącznik powinien włączać obydwa kinkiety (najprawdopodobniej zasilane z sieci – 230V), a drugi lampki pod pawlaczem – lampki LED zasilane 12V.
Kable są już w ścianach, więc położenie ich na nowo nie wchodzi w grę. Wymyśliłem jak to zrobić. Trzeba przeciągnąć co najmniej 4 kable pomiędzy pierwszymi lampkami. Jeden dwużyłowy do 230V i drugi dwużyłowy do 12V. Na wszelki wypadek położyłem dwa kable 3 żyłowe – jak w całym mieszkaniu.
Jak wymyśliłem tak zrobiłem. Trzeba było tak wywiercić otwory w podłodze górnej części szafki, żeby dostać się do przestrzeni technicznej w podłodze dolnej części. Tak żeby jak najmocniej ukryć kable.
I … udało się. Trafiłem za pierwszym razem (nie napiszę ile czasu mierzyłem odległości 😛 ).
W każdym razie działa. Trochę tylko szkoda, że nie zrobiliśmy tego od razu, przy kładzeniu kabli, albo chociaż przed końcową zabudową pawlacza. 5 dodatkowych metrów kabla nikomu jeszcze nie zaszkodziło.
Schemat połączeń przed zmianami i po zmianach.
Zabraliśmy się za przedpokój. Agata stwierdziła, że na rampie która od góry jest po prostu płyta OSB będzie się zbierał kurz. To prawda. Ale stwierdziła też, że ona wie o tym że to nie jest porządnie zrobione, nawet jeśli tego nie widać to będzie to jej przeszkadzać.
Wymyśliła więc, że na rampie położy podłogę
. Wycięła z resztek płyty G-K takie panele – pasujące kształtem do umieszczonych tam świateł i pomalowała dobrą, zmywalną farbą.
Następnie ułożyła to wszystko na miejscu
.
W tym czasie ja porządkowałem ułożone w pawlaczu dzień wcześniej kable. Przycinałem korytka, układałem kabelki itd.
Tak to wygląda po skończeniu. Brakuje tylko zaślepek na końcach.
Żeby umieścić dokładnie puszkę w ścianie trzeba precyzyjnie wyciąć pod nią otwór.
Tak to wygląda gdy umieścimy w otworze puszkę
Na ścianie rozrysowałem obrys do wycięcia i wstawienia łaty
. Tu widać, że poprzednio wycięty przeze mnie otwór był zdecydowanie nie tak dokładny jak ten, który teraz wycinam.
Na początek zdecydowałem (za radą Agaty), że aż tak wielki otwór nie będzie nam potrzebny. Okazało się, że tam jest tylko jedna warstwa płyty G-K i nie za bardzo jest do czego przyczepić łatę
. Musiałem więc poszerzyć otwór tak żeby można było przykręcić płytę do słupów widocznych na zdjęciu
Skończyło się na tym że otwór poszerzyłem też w dół – do poprzecznego wzmocnienia pomiędzy słupami i w górę – tak by jak najbardziej odsunąć miejsce łączenia płyt od puszki z gniazdkami.
Łata już wstawiona, zaszpachlowana i pokryta gruntem.
Puszka obsadzona, mechanizmy podłączone i częściowo przygotowane do podłączenia
Sporo czasu zajęło mi przełożenie kabli. W pierwotnej wersji miało być tak (od lewej do prawej)
teraz jest logiczniej – włącznik został najbliżej drzwi:
Prace trwały też w innych miejscach, nie tylko w łazience.
Obsadziliśmy też dodatkową puszkę w salonie. Zamontowany tu będzie termostat i sterowanie piecem. Oczywiście trzeba było wywiercić otwór – całe szczęście że nasz młot jeszcze działa :-D. Przy podłączaniu okazało się, że kable które miały być w puszce po lewej, są w środkowej i na odwrót, ale to akurat nie robiło większej różnicy i spokojnie poprzekładaliśmy je tak żeby było dobrze (puszki były połączone ze sobą, a kable zostawiliśmy z dużym zapasem.
Ja wywierciłem otwór, ale to Agata obsadziła puszkę i dzielnie walczyła z przewodami. Ściągała izolację, łączyła przewody itd.
W tak zwanym czasie wolnym zdążyła jeszcze pomalować ścianę w kuchni i posprzątać kolejne worki śmieci. Dzielna mała kobieta.
W sypialni zamontowałem gniazda. Zostało do obsadzenia tylko gniazdko komputerowo – telefoniczne. Ale nim je zamontuję muszę znaleźć moje urządzenie do montowania 🙂 czyli nóż LSA/KRONE
Choć już robiło się ciemno to jeszcze zamontowałem parę włączników w sypialni